Kuchnia pod paragrafem ostatnio nie widziała zbyt wielu potraw w moim wykonaniu. Ot, przyczyna prozaiczna - doba ma tylko 24 godziny, nie chce nigdy rozciągnąć się dłużej. Kiedyś trzeba jeszcze spać, żeby potem w miarę kontaktować następnego dnia. Na szczęście dzisiaj znalazła się odrobina czasu i powstało kilka fajnych potraw. Wśród nich znalazła się moja sałatka, nazwana burzową dlatego, że akurat dzisiaj w drodze z pracy złapała mnie paskudna burza. Zrobił się buro i ciemno, mimo, że kilka chwil temu świeciło jeszcze słonce. Nie miałam zbyt wiele czasu, dosłownie jakieś 30-40 minut od wejścia do domu, żeby się ogarnąć i coś przekąsić przed wyjściem na fitness.
Sałatki jadam często i śmiało mogę powiedzieć, że je uwielbiam. Najbardziej lubię z nich to, ze w zależności od fantazji i zawartości lodówki można wyczarować zupełnie inne smaki. Ta sałatka była tak cudowne kolorowa, że nie mogłam jej nie wrzucić, zwłaszcza, że akurat, gdy ją przygotowywałam, wokół było szaro i ciemno.
Składniki:
- garść mieszanych sałat - 19 kcal
- 5 pomidorków koktajlowych - 15 kcal
- 1/4 papryki żółtej - 8,5 kcal
- 1/4 cebuli - 8 kcal
- garść czarnych oliwek (u mnie 6 sztuk) - 24 kcal
- łyżeczka jogurtu greckiego - 12 kcal
- łyżka octu balsamicznego - 7 kcal
- pieprz, bazylia, oregano, zioła prowansalskie
Na talerz wykładamy sałaty. Pomidorki kroimy w czwórki, paprykę w małe paseczki. Cebulę kroimy w piórka, oliwki przekrawamy na pół. Na sałaty układamy kolejno pomidorki, cebulę, paprykę i oliwki.
Przygotowujemy dressing z jogurtu, octu i przypraw. Dressingiem polewamy gotową sałatkę.
Sałatka ma 93,5 kcal.
Smacznego!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz